Mama wysłała mnie do sklepu po zakupy.Ubrałem się i wyszedłem kierując się w stronę miasta. Po kilku minutach doszedłem do marketu. Wziąłem koszyk i wszedłem w głąb sklepu,po czym wyjąłem karteczkę i przeczytałem co powinienem kupić. Szybko uporałem się z zakupami i ustawiłem się w kolejkę. Po chwili poczułem czyiś oddech na uchu.Przeszyły mnie ciarki,okręciłem lekko głowę i usłyszałem słowa pochodzące od znajomej mi osoby-Przyjdź za sklep.-powiedział łagodnym tonem Christian. Po chwili odwróciłem głowę i zobaczyłem jak wychodzi z marketu. Szybko zapłaciłem za zakupy i jak najszybciej mogłem poszedłem na tyły,równocześnie udając że mi na tym nie zależy. Zauważyłem Christiana opierającego się o mur. Trzymał ręce w kieszeniach patrząc na ziemię,wyraźnie wyglądał na zamyślonego. Torbę z zakupami odstawiłem pod ścianę i podszedłem bliżej. Przez myśl przeszło mi najgorsze zakończenie tej sytuacji-zerwanie. Oparłem się o ścianę obok niego i nerwowo przygryzłem wargę. Przez chwilę panowała niezręczna cisza. Nie wiedziałem czy on czeka aż ja coś pierwszy powiem,czy nie zauważył że podszedłem. Chciałem coś powiedzieć,ponieważ ta cisza sprawiała,że odchodziłem od zmysłów myśląc tylko o tym,że on chce zakończyć nasz związek,a tego bym nie zniósł. Z jednej strony dziwiło mnie to,ponieważ gdyby chciał to zrobić już dawno,nie dał by mi tak wspaniałego prezentu,a nie możliwością jest żeby przestać kochać kogoś z dnia na dzień. Patrzyłem na niego z niepokojem,czując totalną blokadę,ponieważ wiedziałem że każde wypowiedziane przeze mnie słowo,zostanie użyte przeciwko mnie.
-O co chodzi ?-zapytałem nerwowo przerywając tym ciszę panującą między nami.
Christian oderwał się od ściany i z zamkniętymi oczami oparł się ręką o miejsce obok mojej głowy,stojąc przede mną.
-Przepraszam...-westchnął i spojrzał na mnie.
Odetchnąłem z ulgą odsuwając na bok wszystkie złe myśli.
-Ja po prostu...no...zdenerwowałem się.-zaczął przejęty przybliżając się-To był nasz dzień,a zepsuł go jeden telefon.
-Wieeem,mi też to się nie spodobało.-odpowiedziałem kładąc ręce na jego klatce piersiowej-Dlaczego nie odpierałeś telefonu ?-dopowiedziałem szybko,unikając tym samym dalszych pytań na poprzednich temat.
-No...-zaśmiał się-telefon mi się rozładował a ładowarka przepadła...-zmniejszył odległość między nami.
-To typowe dla ciebie.-także się zaśmiałem.
Christian przysunął się jeszcze bliżej i pocałował mnie,oczywiście z wzajemnością.
-Dobra,skoro jest między nami ok to ja muszę lecieć.-powiedziałem z uśmiechem i odepchnąłem go lekko abym mógł wyjść.
-Mogę wpaść wieczorem ?-zapytał z wielkim entuzjazmem,uśmiechając się przy tym.
-Ty ?-odwróciłem się udając że go nienawidzę.-Zawsze.-uśmiechnąłem się do niego.
Zaśmiał się i pokręcił głową patrząc na mnie. Puściłem mu oczko biorąc zakupy i zniknąłem za murem.
* * *
Wróciłem do domu,kładąc mamie na blacie torbę z zakupami cały czas się uśmiechając.
-A tobie co tak wesoło ?- spojrzała na mnie srogo wyjmując makaron z torby.
-A nic.-okręciłem głowę w bok próbując uniknąć jej spojrzenia.
Zmarszczyła tylko brwi i zaczęła przyrządzać kolację. Udałem się do salonu,lecz gdy zobaczyłem kto tam jest,postanowiłem zrezygnować.
-Hej młody,chodź tu.-powiedział Paul.
Niechętnie cofnąłem się,i stanąłem obok kanapy na której siedział.
-Co jest ? Znowu mam ci przynieść piwo ?-westchnąłem zniechęcony.
-Nie tym tonem do mnie.-powiedział srogo.
Wywróciłem oczami i spojrzałem znowu na niego.
Wstał i podszedł do mnie.Spojrzałem na niego zdenerwowany. Przełknąłem ślinę i patrzyłem na jego kolejne ruchy. Cofnąłem się o krok. Miałem ochotę uciec do swojego pokoju.
-Nie odstawaj mi więcej takich scen jak wczoraj,zrozumiano ?-powiedział cicho wskazując palcem na mnie.
Szybko pokiwałem głową,patrząc w jego oczy ze spojrzeniem ''zostaw mnie''. Spojrzał na mnie od góry do dołu i wrócił na swoje miejsce na kanapie. Spuściłem głowę i chciałem zacząć iść do góry,gdy drzwi otworzył Clinton,trzymający w ręku torbę.
-Witam rodzinko !-uśmiechnął się do mnie i wszedł do domu.
-Clinton !-uśmiechnąłem się szeroko,podszedłem do niego i mocno go przytuliłem-jak super że jesteś.-powiedziałem głośno-na prawdę,zajebiście że jesteś.-wyszeptałem mu do ucha,oderwałem się,spojrzałem na Paula,a następnie na niego.
-Rozumiem.-zmarszczył usta,poklepał mnie po ramieniu i ruszył do kuchni.
Clinton był optymistą-zawsze pozytywnie nastawiony do każdej sytuacji i każdej osoby. Był idealny jako brat-zawsze pomocny,można było też się z nim pośmiać i pożartować. Zachowaniem przypominał mojego rówieśnika,ale umysłem miał 21 lat.
Clinton postawił torbę w rogu. Mama podeszła i z uśmiechem przytuliła go,a ponieważ kończyła robić kolację zaprosiła wszystkich do stołu,w tym oczywiście Paula. Wszyscy usiedli i zaczęli jeść.
-W jakim celu przyjechałeś ?-zapytał Paul marszcząc brwi patrząc na przybysza.
-No...po prostu przyjechałem odwiedzić rodzinę,czy to aż takie dziwne ?-powiedział Clinton zdziwiony-Nie no,zalało nam szkołę i odesłali nas na jakiś czas. W sumie to dobrze bo wreszcie miałem czas was odwiedzić. Mam teraz tyle zajęć że nie wyrabiam. Nie wiem czy to dozwolone,ale raz zrobili nam 4 sprawdziany jednego dnia! Siedziałem całą noc,a i tak dostałem ze wszystkiego 2.Przecież to nie możliwe żeby mając tyle nauki zdać wszytko na pozytywną ocenę. No w końcu jesteśmy tylko ludźmi,a nie jakimiś maszynami które mają nie wiadomo ile energii.A pro po energii i nauki,ciężko się tam uczyć,ponieważ jak to studenci-ciągle imprezują i takie tam,więc praktycznie hałas jest tam 24/7. Niektórzy jeżdżą do rodziców żeby się pouczyć,ale no cóż,niestety nie wszyscy mają taką możliwość. Na moje nieszczęście Jesse należy do imprezowiczów więc też spokoju nie daje.-zaczął opowiadać. Zawsze dużo mówił.Ja i mama się już do tego przyzwyczailiśmy,ale jak widać Paula to denerwowało. Nie wiem czemu,ale cieszyłem się że Paul się denerwuje,nie na mnie i wie,że nie może tej osobie nic zrobić.
*Christian*
Za chwilę miałem zamiar zbierać się do Mitchela,postanowiłem jeszcze przed wyjściem sprawdzić powiadomienia. Niespodziewanie dostałem wiadomość od Stevea.
Z niewiadomych mi przyczyn,Steve nie przepadał za mną. Nigdy mnie nie uraził,ale widziałem to po jego morderczych spojrzeniach na mnie.
Steve: hej
Ja: hej
Steve: jak tam u ciebie ?
Ja: em,dobrze,zaraz idę do Mitchela
Steve: swojego chłopaka ?
----------------------------------------------------------------------------
Na uwagę @lunescho dodaję tło za postem :)
Przepraszam za błędy,jeśli są takie. Poprzedniego rozdziału nie sprawdziłam dokładnie więc mogły one wystąpić,ale ten postarałam się napisać dobrze. Dziękuję za czytanie.
Przepraszam za błędy,jeśli są takie. Poprzedniego rozdziału nie sprawdziłam dokładnie więc mogły one wystąpić,ale ten postarałam się napisać dobrze. Dziękuję za czytanie.
Ogromnie się cieszę, że tak szybko napisałaś ten rozdział :)
OdpowiedzUsuńPrzez większość czasu miałam na twarzy ogrooomny uśmiech, ale były momenty, które po prostu łamały mi serce. Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo się bałam, że Christian na serio chce zerwać z Mitchelem. No i ten moment, gdy Paul próbuje mu grozić ;// Nienawidzę tego typa...
Widzę również, że szykuje się jakaś 'afera' związana z orientacją chłopców (chociaż mam nadzieję, że Steve tylko sobie głupio zażartował) Może to i dobrze, bo nie będę musieli się dłużej ukrywać.
Jeny, na prawdę się wkręciłam w to opowiadanie xd
Z niecierpliwością czekam na następny rozdział i życzę weny :)
Buziakiii
@lunescho xx
Zajebisty rozdział. Cały czas trzyma w napięciu tak fest. Pisz dalej, nie mogę się doczekać nexta! + proszę informuj o nextach: @Domia_Skywalker xx
OdpowiedzUsuń*_*
OdpowiedzUsuń