wtorek, 21 stycznia 2014

Rozdział 6.

Pełny nie za pogodnych myśli wszedłem do szkoły. Szedłem po woli przeciskając się przez tłum ludzi. Rozglądałem się uważnie czując zdenerwowanie. Podszedłem do szafki. Napis z wczoraj został zmyty,prawdopodobnie przez woźnego lub sprzątaczkę. Wyjąłem z niej potrzebne książki i ruszyłem w stronę klasy. Wydawało mi się że uwaga całej szkoły jest skupiona na mnie,ale oczywiście w negatywny sposób. Niespodziewanie dostałem z worka z ubraniem na wf w tył głowy. Jęknąłem ciche ''ał!'' i schyliłem głowę pocierając dłonią bolące miejsce. Odwróciłem się aby sprawdzić kto to zrobił. W oddali zauważyłem wysokiego chłopaka.
-Nie patrz się tak na mnie,mam dziewczynę !-krzyknął zdenerwowany.
Spojrzałem na niego marszcząc brwi. Na prawdę nie wiedziałem o co mu chodzi,przecież tylko spojrzałem na niego przez pół sekundy gdy przechodziłem obok. Nie chciałem wdawać się w jakąś kłótnię lub co gorsza bójkę. Wiadome że bym przegrał. Byłem słaby. Odwróciłem się i ze spuszczoną głową kontynuowałem drogę do klasy. Na lekcji słyszałem szepty ''ten pedał zarywa do Calvina''. Ja tylko na niego spojrzałem,czy to świadczy o tym że mi się podoba ? Nie. Bardzo możliwe że ktoś ''ubarwnił'' historyjkę o tym jak na niego spojrzałem. Ciekawe.
Następnego dnia powtórka,lecz tym razem inna historyjka z innych chłopakiem i tak w kółko.
Wypisywali na moim facebooku przeróżne obrazy. Pisali o tym jak to rzekomo zarywam do chłopaków z naszej szkoły,jak podniecam się w szatni na widok przebierających się kolegów.

                           *                                 *                                *

Mijały kolejne dni. Chciałbym powiedzieć ,,jest dobrze'',ale tak nie było. Chodziłem całe dnie przygnębiony i zdołowany. Na początku wyzywali mnie tylko w internecie,a w realu podśmiechiwali się gdy przechodziłem,lecz po czasie potrafili prosto w oczy powiedzieć do mnie ,,pedał'',lub nawet ,,męska dziwka''. Płakałem,bardzo często-nie było dnia w którym bym tego nie robił. Ci ludzie nawet nie zdają sobie sprawy z tego,jak bardzo ich słowa mnie ranią,co oni robią. Dzień w dzień to samo-obrazy i kłamstwa,w które wszyscy wierzą. Nikt nie stawił się w mojej obronie-nie wiem czy po postu nie chcieli bo sądzili tak jak moi dręczyciele czy bali się że ich także zaczną tak traktować. Zaczynałem mieć dość,najnormalnie w świecie zaczynałem nie wytrzymywać. Starałem się przekonywać moją mamę że jestem chory lub coś w tym stylu. Czasami mogłem zostać,lecz w większości przypadków musiałem iść do szkoły. Byłem sam. Nie mogłem z nikim pogadać o moich problemach-mama miała mnie gdzieś lub byłą w pracy,Clinton był na drugim końcu miasta a Paul...bez komentarza.
Christian.
Pisałem do niego codziennie wiadomości o tym,jak bardzo go kocham i tęsknie. Może to się wydawać głupie,ale nie miałem nikogo z kim mógłbym pogadać.

Wróciłem ze sklepu. Wszedłem do domu jak zwykle przygnębiony. W salonie zobaczyłem coś,co przekraczało granice mojej wyobraźni,lecz oczywiście w negatywny sposób. Otworzyłem szeroko oczy,widząc Jim'a siedzącego z uśmiechem na twarzy naprzeciw mojej mamy która zakrywała rękoma twarz. Obok niej siedział Paul,jak zwykle wściekły,lecz tym razem wyczułem że to jest sprawa na większą skalę.Przełknąłem cicho ślinę oczekując na jakikolwiek znak od nich,mówiący o celu ich spotkania. Jim wstał i podszedł do mnie. Z uśmiechem wyszeptał mi do ucha ,,Powodzenia pedale'' i trącąc moje ramię przeszedł i wyszedł. Westchnąłem zdenerwowany.Niespodziewanie Paul wstał i ruszył w moją stronę. Spojrzałem na ziemię zaciskając zęby wiedząc,co mnie czeka.Gdy zbliżył się na wystarczającą odległość zrobił coś,czego nigdy nie robił-wymierzył mi cios z pięści w policzek;upadłem na kolana zakrywając policzek;następnie zgiął nogę i kopnął mnie(prawdopodobnie jak najmocniej umiał) w brzuch-przy mamie. Pierwszy raz uderzył mnie przy niej.
-O co chodzi...-wyszeptałem skulając się z bólu.
-O to że jesteś pedałem !-wykrzyczał.- Takie coś nie jest tolerowane,masz...przestać !
Uniosłem głowę i spojrzałem na niego zmęczonym spojrzeniem.
-Mam przestać być sobą ?-powiedziałem niewyraźnie.
Paul bez słowa wziął zamach nogą i kopną mnie w twarz. Upadłem na zimie,lecz nie chcąc dawać mu jakiejkolwiek satysfakcji szybko pozbierałem się i ruszyłem do pokoju niemal biegnąc. Ukradkiem spojrzałem na mamę,która niewzruszona siedziała wpatrując się w stół.
Wszedłem do swojego pokoju,wręcz rzuciłem się na moje łóżko wtulając w poduszkę. Zacząłem płakać z bólu i z rozpaczy. ''Takie coś nie jest tolerowane''. Wiem. ''Masz przestać''. Jak ?

Niespodziewanie do pokoju wszedł Clinton. Wzdrygnąłem się i spojrzałem na niego. Podszedł do mnie i usiadł na skraju łóżka. Zmieniłem pozę opierając się o ścianę żeby nawiązać z nim kontakt.
-Pakuj się.-powiedział zdenerwowany klepiąc mnie w udo.

---------------------------------------------------------
PIERDOLIĆ OSOBY KTÓRE PISAŁY DO MNIE ''FAJNE,INFORMUJ MNIE ;)'' A TERAZ MAJĄ MNIE GDZIEŚ. JEŚLI NIE CHCECIE CZYTAĆ TO NIE PISZCIE DO MNIE ŻEBYM WAS INFORMOWAŁA,OK ?
Ci co to czytają proszę o komentarz. Wychodzi na to że czytają mnie 2 osoby,tsa,super.
Jak widać zmieniłam rodzaj czcionki z tej na normalny. Początkowy zamiar pisania tamtą czcionką był inny,ale wyszło inaczej. Dziękuję tym 2 lub 3 osobą za czytanie xxx

środa, 8 stycznia 2014

Rozdział 5.

Christian spojrzał na mnie z żalem.
-Nie,Mitch,to nie jest tak że od razu...-odwrócił wzrok lekko zażenowany.
-W takim razie o co chodzi ?! -zmarszczyłem brwi zdenerwowany.
-No...wiedziałem o tym od jakiegoś czasu...
-Jak długo ?-zapytałem poważnym tonem krzyżując ręce.
-3 miesiące.-powiedział głośno i wyraźnie.
Uchyliłem lekko usta i zmarszczyłem brwi.
-Co ? I nie powiedziałeś mi ? Nie no dzięki wiesz.-westchnąłem z pogardą.
Przez dłuższą chwilę trwałą cisza. Westchnąłem głośno przypominając mu o swojej obecności.
-Dlatego tak się przejąłem tą sprawą z Stevem.-spojrzał na mnie rozgoryczony.-Bo wiedziałem że będziesz sam i...
-Sam ?!-przerwałem mu podnosząc głos.-Czyli co,to już koniec ? Nas ?
-Nie...nie w tym sensie sam,nie chcę zrywać z tobą czy coś,no tylko...mnie po prostu nie będzie.
Po jego wypowiedzi nogi się pode mną ugięły. Oparłem się o ścianę,nachyliłem i schowałem twarz w dłoniach.
-Mitchel...-westchnął. Podszedł do mnie i chciał przytulić,lecz ja odepchnąłem go gwałtownie.
-Nie dotykaj mnie,nienawidzę cię !-wykrzyczałem patrząc na niego z nienawiścią przez poczerwieniałe od płaczu oczy.
Nie chciałem przebywać z nim ani chwili dłużej,więc po prostu wyszedłem trzaskając drzwiami.
                              *                             *                                     *
Leżałem na łóżku patrząc w sufit. Czułem jakby wszystko się skończyło,jakby cały świat był przeciwko mnie. Cały czas nie dotarła do mnie myśl,że Christian wyjeżdża,a w szkole wszyscy wiedzą o naszym związku. W sumie nie wiem czy można to jeszcze nazwać związkiem,na odległość ? Czy to może się udać ? Obawiam się że nie,ale wole nie wyciągać pochopnych wniosków,ponieważ powiedział ,,nie sam...mnie po prostu nie będzie'',czyli że nie chciał ze mną zerwać,tylko po prostu wyjeżdża,ale będziemy razem,na odległość...no.
                                                                 *

Następnego dnia po tym jak niechętnie,pełny obaw wstał,uszykował się i wyruszył w drogę do szkoły. Przyszedł niemalże punktualnie. Chwycił za uchwyt,przygryzł wargę i szarpnął drzwi wejściowe. Początkowo planował iść z podniesioną głową,lecz zrezygnował po ujrzeniu bez litościwych spojrzeń. Podszedł do swojej szafki,po czym zobaczył na niej napisane różową farbką ''pedał 1'',a na szafce Christiana,która znajdowała się obok- ''pedał 2''. Spojrzał na to z głębokim żalem i zaczął szukać czegoś w szafce. Pod drzwiami do klasy nr 5 stało kilka osób,śmiejąc się cicho się ze swojego wyczynu. Wśród nich stał wysoki i dobrze zbudowany blondyn,który po chwili podszedł do Mitchela.
-Cześć.-powiedział z szyderczym uśmiechem Jim,opierając się przy tym o szafkę.-Gdzie twój chłopak ?
Mitchel spojrzał na niego z wyrzutem wyjmując szafki książkoi. Nie chciał go ignorować ponieważ to by świadczyło o tym że stosuje taktykę ''nie będę zwracać na niego uwagi to mnie zostawi'',a to oznaczał by że obchodzi go to,co on mówi.
-Christian wyjechał.-powiedział zamykając  szafkę.
-Więc...jesteś wolny ?-uśmiechnął się krzyżując ręce,patrząc drwiąco.
Mitchel zwinął usta w cienką linię zakluczając szafkę.
-Czyli mogę być ja teraz twoim chłopakiem ?-spojrzał próbujący wyglądać pociągająco.
-Przestań sobie z tego żartować,ok ? Nie mam humoru na twoje głupie żarty.-wywrócił oczami po czym ruszył w głąb szkoły.
-No weź,wiem że ci się podobam !-zawołał głośno,na całą szkołę.
Ci co usłyszeli wybuchnęli śmiechem. Mitchel idąc cały czas przed siebie przetarł ręką twarz,po czym spuścił głowę zdenerwowany i smutny.

                                *                             *                                     *
Przez resztę dnia,przepełnionym szyderstwami i obelgami w moją stronę,wróciłem do domu.
Sprawdziłem swoją ''tablicę''. Ujrzałem na niej kilka wpisów z profilu Jima: pedał ; pedzio ; chcesz się ruchać ? ; zaciskajcie poślady gdy idzie ! ; uważać na niego,widziałem jego kartotekę i ma jestempedałemozjoze ! ;
Było gorzej niż przypuszczałem. Jim ubzdurał sobie że skoro mam chłopaka od razu podoba mi się każdy osobnik płci męskiej. Nie,to nie było to. Wszyscy inni byli dla mnie nikim,oprócz tego jedynego-Christiana. Tęskniłem za nim,pomimo że to dopiero 1 dzień. Napisałem do niego maila.

do: Christian.
Hej. Przepraszam że na ciebie nakrzyczałem,po prostu się zdenerwowałem. Tęsknie za tobą kochanie. Jest ciężko bez ciebie,ale będę silny,dla ciebie-tylko dla ciebie. Pamiętaj że cię kocham.

Oparłem się o blat biurka rękoma i zacząłem płakać.
Czy gdzieś popełniłem błąd ?

----------------------------------------------------------------------
Eloszka.
Chciałabym tylko powiadomić że rozdziały będą jeszcze rzadziej,ponieważ laptop mi się zepsuł i muszę korzystać z komputera rodziców,ale najważniejsze że daje radę.
Jeżeli czytasz napisz swój username z tt w komentarzu,ponieważ nicki miałam zapisane w tamtym kompie a doszło kilka czytelników.
Dziękuję was x

środa, 25 grudnia 2013

Rozdział 4.

Zamurowało mnie. Bałem się cokolwiek odpisać.
 Ja: co ?
Steve: wiesz o czym mówię,było się nie całować pod sklepem
Ja: a nawet jeśli,to co z tego ?
Steve: a to z tego że mam zdjęcia
Ja: ja pierdole czego ty chcesz teraz ode mnie
Steve: od ciebie nic,ale podobasz się Stelli
Ja: co to ma do tego ? nie obchodzi mnie twoja przyjaciółka
Steve: ona mi się podoba,a ty jesteś przeszkodą. gdy zobaczy że jesteś gejem,odechce jej się ciebie.
Ja: to spróbuj z nią pogadać,przecież wstawienie tego nic ci nie da
Steve: oj da i to dużo
Ja: no weź,proszę nie rób tego
Steve: a co,boisz się ?
Ja: o siebie nie,ale Mitchelowi byłoby ciężko znieś obelgi na ten temat
Steve: ups,ma pecha
Ja: no kurwa
Steve: hehe. zobaczę jeszcze co z tym zrobić.
Napisał to i wylogował się.

                                                  *W domu Cave*
((Mitch.)) Siedziałem przy stole oparty rękoma i nadsłuchiwałem opowieści Clintona.Opowiadało tym,jak to Jesse ukradł ze sklepu zestaw szklanek. Szerze to mnie nie obchodziło to,ale wszystko było lepsze od siedzenia samemu w pokoju lub jakiejkolwiek konwersacji z Paulem. Spojrzałem na niego i od razu przypomniała mi się sytuacja z piątku,gdy nakryłem go z tą dziewczyną. Na samą myśl o tym, robiło mi się niedobrze. Chciałem powiedzieć o tym mamie,ale ona albo by mi nie uwierzyła,albo uwierzyła,zerwała z Paulem i załamała się. Obydwie opcje były nie za dobre,więc wolałem nic nie mówić.
Nagle zadzwonił mój telefon,więc wstałem i poszedłem do salonu odbierając.
-Halo ?-zapytałem z uśmiechem,ponieważ wiedziałem że to Christian. Domyśliłem się,że pewnie dzwoni aby usprawiedliwić swoją nieobecność dziś,ponieważ powiedział że przyjdzie.
-Ja pierdole  Mitchel kurwa mać...-usłyszałem w słuchawce przejętego Christiana.
-Tsa,ciebie też miło słyszeć...-odpowiedziałem lekko zdziwiony.
-Weź nie żartuj sobie teraz,ok ? Stało się coś poważnego.
-No słucham.-poszedłem w głąb salonu żeby w kuchni mnie nie słyszeli.
-Przed chwilą Steve napisał mi że ma zdjęcia z naszej dzisiejszej akcji spod sklepu i ten idiota zamierza to wstawić.-powiedział szybko i westchnął.
Przez chwilę stałem w miejscu nieruchomo,nie mogąc nic powiedzieć. Nie wierzyłem w to co powiedział Christian,nie chciałem w to wierzyć.
-Zamurowało,co ?-powiedział po chwili mojego milczenia.
-No ale jak...co...nie !-zacząłem nerwowo chodzić drobnymi kroczkami.
-Tak,to prawda.-powiedział ciężko.
Zdenerwowany rozłączyłem się i zacisnąłem telefon. Głośno warknąłem i pobiegłem do pokoju. Trzasnąłem drzwiami i rzuciłem się na łóżko. Wtuliłem się w dużą,puszystą poduszkę i chciałem krzyknąć w nią,ale przypomniałem sobie że nie jestem w domu sam. Usiadłem opierając się o ścianę wciąż tuląc poduszkę. Schowałem w nią twarz.
Dlaczego AŻ tak bardzo nie chciałem żeby inni się o tym dowiedzieli ? Mówiłem już,że to przez  nietolerancję,ale wytłumaczę to dokładniej: znałem moją klasę i niektórych ludzi z innych klas,więc mogę śmiało powiedzieć o tym,jak bardzo są oni nietolerancyjni. Było kilka sytuacji udowadniających to-chodziła z nami do szkoły dziewczyna,która jakby to łagodnie powiedzieć,nie grzeszyła urodą. W szkole miała ''przesrane''. Stale wyzywali ją od ''krzywych ryji'' itp. Inna zaś miała nadwagę,więc jak to na paczkę Jima przystało,nazywali ją ''spaślak'',''świnia'' i mnóstwo innych obrażających słów. Mój związek z Christianem był dla mnie rzeczą normalną,lecz pewnie dla nich pewnie byłoby to równe z chodzeniem nago w miejscu publicznym-wyśmiewanie,upokarzanie itp,byłyby codziennością. Nie należę do osób z mocnymi nerwami,więc ciężko bym przyjąć to wszystko. Jedynym pocieszeniem było dla mnie to,że nie byłbym w tej sprawie sam,chodzi mi tu o Christiana. Doskonale wiedział o tym,dlaczego nie chcę,aby ktoś wiedział. Dla niego było obojętne,co kto mówi na jego temat i podziwiałem go za to. Zazdrościłem mu jego pewności siebie,poczucia humoru i sposobu,w jaki traktował życie jak jedną wielką zabawę. Ja byłem zupełnie inny:cichy,spokojny,zawsze przejmowałem się wszystkim,nawet największą błahostką. Pomimo że byliśmy inni,kochałem go,a jak to mówią ''przeciwieństwa się przyciągają''.

Ktoś zapukał do drzwi,następnie zostały otworzone a zza nich wysunęła się głowa z czarnymi włosami.
-Ej,co jest ?-zapytał Clinton marszcząc brwi.
-Nie,nic...-spojrzałem na niego smutny.
Clinton wszedł,zamykając drzwi nogą i usiadł na krześle przy biurku,które znajdowało się na przeciw łóżka.
-Mów co jest.-powiedział poważnym tonem.
-Clinton...-wywróciłem oczami wzdychając ciężko.
-Nie Clinton tylko mów o co chodzi.-spojrzał srogo.
-No bo...-spojrzałem na swoje palce. Ufałem swojemu bratu,więc postanowiłem mu o tym powiedzieć.-...bo ja i Christian...jesteśmy razem.-przygryzłem wargę nie patrząc nadal na niego.
Nie widziałem jego reakcji,ale na pewno siedział jak zamurowany. Po dłuższej chwili spojrzałem na niego i ku mojemu zdziwieniu-uśmiechał się szeroko. Nie wiedziałem czy to do mnie,czy ze mnie. Chciałem to odwzajemnić ale jednocześnie było mi przykro.
-Co jest ?-uniosłem brwi patrząc na niego. Miałem mieszane uczucia.
-Wiedziałem.-zaśmiał się i pokiwał głową.
-Skąd ?-zmarszczyłem brwi.
-Oh...to widać jak na siebie patrzycie. Od razu widać że pomiędzy wami jest coś więcej.-zachichotał i wzruszył ramionami.
Przyłożyłem rękę do ust i zarumieniłem się. Spojrzałem zawstydzony gdzieś w kąt. Z jednej strony cieszyło mnie to,że widać że Christian jest mój,ale z drugiej smuciło,że to było aż tak widoczne.
-Awww...-mruknął Clinton.- I tylko o to chodziło ?
Nie wiedziałem za bardzo co mu na to odpowiedzieć. Uznałem,że lepiej będzie gdy nie będzie wiedział o tym,że Steve chce tą informację upublicznić,po co ma się denerwować.
-Em...tak,głównie o to...bo mieliśmy małą sprzeczkę.-spojrzałem na niego z lekkim uśmiechem próbując jakoś usprawiedliwić swoje zachowanie.
Zaśmiał się i wstał podchodząc do drzwi.
-Ok.-otworzył drzwi i wyszedł.
Rozłożyłem się na łóżku nie wiedząc co robić. Patrzyłem w sufit rozmyślając wszystkie możliwe opcje wybrnięcia z tej sytuacji. Chwyciłem za telefon i napisałem do Christiana.

ja:musimy jutro porozmawiać z Steveim.

Po krótkim czasie dostałem odpowiedź.

Ch: wiem.

Nic więcej już  nie odpisałem,nie wiedziałem co.
                                  *                                      *                         *
Rano wyszedłem z domu kierując się w stronę szkoły. Nim się zorientowałem,Christian wyprzedził mnie.
-Chodź szybciej,jeśli chcesz zdążyć złapać Stevego przed szkołą.-powiedział pośpiesznie odwracając się do mnie.
Spełniłem jego prośbę i przyśpieszyłem. Christian szedł całą drogę nie zwalniając,rozglądając się przy tym we wszystkie strony. Po kilku minutach zauważyliśmy wychodzącego zza krzaków chłopaka w rudych włosach. Szedł skupiając swoją uwagę na  swoim telefonie. Momentalnie podbiegliśmy do niego. Christian chwycił go za ramię i mocno szarpnął.
-Co ty kurwa robisz ?!-powiedział zdenerwowany Steve.
-Wiesz dobrze o co mi chodzi.-odpowiedział poirytowany Christian.
Stałem z boku i przyglądałem się uważnie ich dyskusji.
-Ah,o to ci chodzi...-zaśmiał się patrząc na nas.
-Nie wstawiaj tego !-powiedział Christian akcentując każde słowo. Podszedł do niego i spojrzał mu w oczy gniewnym spojrzeniem.
Steve tylko prychnął na to.
-Tsa,a co mi zrobisz ?-ponownie zaśmiał się lekceważąco.
Podszedłem szybko do nich,przerywając tym ich wymianę gniewnych spojrzeń.
-Powiemy twoim rodzicom że handlujesz marihuaną.-rzuciłem pierwsze lepsze co wpadło mi do głowy,chociaż to była prawda,Steve handlował narkotykami.-Sprawdzą cię i po tobie.
Steve spojrzał na mnie jak na ostatniego śmiecia,po czym zeskanował od góry do dołu.
-Niech wam będzie.-warknął odchodząc.
Staliśmy z Christianem w miejscu,nie wiedząc co robić. Po dłuższej chwili przypomniałem sobie że musimy iść do szkoły. Chwyciłem jego rękę i zacisnąłem ją.
-Będzie dobrze...-wyszeptałem.
Momentalnie spojrzał na mnie zestresowany,po czym uśmiechnął się oddychając z ulgą. Puściłem jego rękę i poszliśmy do szkoły.
                                       *                        *                       *
Minęły 3 dni. Cały czas chodziłem zdenerwowany i rozkojarzony. Myśl,że Steve  może to zrobić-udostępnić te zdjęcia-nie dawała mi spokoju. Co prawda,zagroziłem mu,że jeśli to zrobi wsypiemy go przed jego rodzicami,chodzi mi o sprawę z marihuaną,ale mógł przecież pochować ją dokładniej,albo dać komuś na przechowanie gdy jego rodzice będą sprawdzać jego pokój po tym jak wrzuci te zdjęcia. Christian też najwyraźniej przejął się tą sprawą:także był zdenerwowany. Mało ze sobą przez to rozmawialiśmy,nawet przestał się ze mną witać w sposób typowy dla pary. W mojej głowie usprawiedliwiałem jego zachowanie tym,że także jest przejęty tym wszystkim,lecz było mi przykro z tego powodu że zapominał o mnie.
Siedziałem na łóżku,trzymając na kolanach laptopa. Dom był pusty-Paul i mama w pracy,Clinton wrócił na uczelnie. Musieliśmy napisać wypracowanie na historię,dlatego chciałem poszukać informacji,które mi w tym pomogą. Dostałem smsa od Christiana.

Ch: Steve został zatrzymany przez policję,ponieważ znaleźli w jego torbie narkotyki. Domyśl się co będzie dalej. 

Siedziałem jak zamurowany,patrząc na wyświetlacz telefonu z niedowierzaniem. Jedyne co było moich myślach to stres i strach. Odłożyłem laptop na bok,skuliłem nogi i położyłem się na poduszkę. Zamknąłem oczy i próbowałem nie myśleć o otaczającym mnie świecie. Leżałem tak przez dobre 20 minut,gdy usłyszałem z laptopa dźwięk nowego powiadomienia. Otworzyłem oczy i spojrzałem na maszynę marszcząc brwi. Bałem się go otworzyć i przeczytać powiadomienie,ponieważ mogło to być powiadomienie,które zniszczy moje życie.Po chwili namysłu poniosłem się,położyłem wzdłuż łóżka, kładąc przed sobą laptopa. Po woli otworzyłem go,a następnie najechałem kursorem na ikonkę z kulą ziemską obok której była mała czerwona jedynka. Zamknąłem oczy modląc się. Ostatnio czułem taki stres gdy miałem 8 lat,a mama zabrała mnie do dentysty. Nacisnąłem ikonkę,po czym pokazała się informacja ,,Steve Flikons dodał/a zdjęcie,na którym jesteś oznaczony''. Moje serce zamarło,gdy zobaczyłem zdjęcie na którym opieram się o mur,a przede mną stoi Christian,który z uśmiechem szykuje się do pocałunku. Zdjęcie było niezbyt dobrej jakości,lecz wyraźnie było widać postacie pierwszoplanowe-mnie i Christiana. Zdenerwowany wstałem,zatrzasnąłem laptopa i rzuciłem nim o podłogę. Nic mnie teraz nie obchodziło,zupełnie nic. Krzyknąłem ze złości,po czym upadłem na kolana. Spojrzałem w sufit zaklinając w duchu. Wstałem i podszedłem do okna. Zaczynał się robić ciemno-idealnie. Zbiegłem na dół,ubrałem buty i poszedłem do Christiana. Po kilku minutach znalazłem się przed jego domem. Zadzwoniłem dzwonkiem,a po chwili drzwi otworzył mi tata Christiana.
-Dzień dobry,czy jest Christian ?-zapytałem nerwowo.
-Tak jest w domu...coś się stało ?-zmarszczył brwi niepewnie patrząc na mnie.
-Nie,jest dobrze.-westchnąłem próbując się opanować.
Mężczyzna spojrzał na mnie z politowaniem i zawołał syna. Gdy Christian wszedł,jego tata wyszedł zamykając drzwi oddzielające korytarz od reszty domu.
Wywróciłem oczami zdenerwowany i spojrzałem na niego. Christian oparł się o ścianę i przetarł ręką twarz.
-Mitchel...-westchnął ciężko.-Jakby ci to powiedzieć...
-Co ? Co powiedzieć ?-zacząłem zadawać pytania oczekując odpowiedzi.
-Wyjeżdżam.-spojrzał na mnie ze smutkiem.-Na jakiś czas przeprowadzam się.
Patrzyłem na niego jak zazwyczaj patrzy się na tablicę podczas lekcji matematyki. Zmarszczyłem brwi nie odrywając od niego wzroku.
-Co ? Jak to ? Gdzie wyjeżdżasz ? Czemu ? Teraz ? W tym momencie ? Gdy wszyscy się dowiedzieli ? Uciekasz od problemu ? Zostawiasz mnie ?


-----------------------------------------------------------------------

Hejo. Kilka spraw.
1.Tak wiem,długo nie dodawałam rozdziału,ale to dlatego że przez ten ostatni tydzień szkoły był kompletny zapierdol-miałam 2 zagrożenia,więc poprawki. Wracałam do domu późno,szłam na korki,robiłam lekcje i uczyłam się,więc nawet na twittera miałam mało czasu,wchodziłam dopiero późnym wieczorem,a że byłam już zmęczona nie siedziałam długo,tylko szłam spać. Następnie przygotowania do świąt-też masakra i też zapierdol. Jest przed 24:00,a ja kończę ten rozdział bo wcześniej nie miałam czasu.
2.Pro po świąt: wiem że jest już prawie po,ale chciałabym wam życzyć spokojnych świąt i udanego hucznego sylwestra ;) <3
3.Przepraszam was za błędy w odmianie imienia tego gościa co wstawił to zdjęcie ;----; On ma na imię Steve(czyt. Stiwi) a szczerze nie wiem jak się to odmienia. Jeśli wiecie jak to mam pisać,piszcie. HELP ;_;
4.Nie wiem kiedy kolejny rozdział,teraz jest wolne,więc postaram się napisać jak najszybciej ;)
wg,co podejrzewacie ? XD
5. Reakcja @wikjuja gdy powiedziałam jej co będzie dalej HEEHEEEHEHEHH XD pozdrawiam cię kochanie <3

To wszystko,dziękuję za czytanie :)

niedziela, 15 grudnia 2013

Rozdział 3.

Przez cały następny dzień próbowałem skontaktować się z Christianem,ale na marne-nie odbierał telefonów ani nie odpisywał na smsy. Nie raz zdarzało nam się pokłócić,ale nie trwało to zazwyczaj dłużej niż 3 godziny,więc wyczułem,że mogło się stać coś poważniejszego.
Mama wysłała mnie do sklepu po zakupy.Ubrałem się i wyszedłem kierując się w stronę miasta. Po kilku minutach doszedłem do marketu. Wziąłem koszyk i wszedłem w głąb sklepu,po czym wyjąłem karteczkę i przeczytałem co powinienem kupić. Szybko uporałem się z zakupami i ustawiłem się w kolejkę. Po chwili poczułem czyiś oddech na uchu.Przeszyły mnie ciarki,okręciłem lekko głowę i usłyszałem słowa pochodzące od znajomej mi osoby-Przyjdź za sklep.-powiedział łagodnym tonem Christian. Po chwili odwróciłem głowę i zobaczyłem jak wychodzi z marketu. Szybko zapłaciłem za zakupy i jak najszybciej mogłem poszedłem na tyły,równocześnie udając że mi na tym nie zależy. Zauważyłem Christiana opierającego się o mur. Trzymał ręce w kieszeniach patrząc na ziemię,wyraźnie wyglądał na zamyślonego. Torbę z zakupami odstawiłem pod ścianę i podszedłem bliżej. Przez myśl przeszło mi najgorsze zakończenie tej sytuacji-zerwanie. Oparłem się o ścianę obok niego i nerwowo przygryzłem wargę. Przez chwilę panowała niezręczna cisza. Nie wiedziałem czy on czeka aż ja coś pierwszy powiem,czy nie zauważył że podszedłem. Chciałem coś powiedzieć,ponieważ ta cisza sprawiała,że odchodziłem od zmysłów myśląc tylko o tym,że on chce zakończyć nasz związek,a tego bym nie zniósł. Z jednej strony dziwiło mnie to,ponieważ gdyby chciał to zrobić już dawno,nie dał by mi tak wspaniałego prezentu,a nie możliwością jest żeby przestać kochać kogoś z dnia na dzień. Patrzyłem na niego z niepokojem,czując totalną blokadę,ponieważ wiedziałem że każde wypowiedziane przeze mnie słowo,zostanie użyte przeciwko mnie.
-O co chodzi ?-zapytałem nerwowo przerywając tym ciszę panującą między nami.
Christian oderwał się od ściany i z zamkniętymi oczami oparł się ręką o miejsce obok mojej głowy,stojąc przede mną.
-Przepraszam...-westchnął i spojrzał na mnie.
Odetchnąłem z ulgą odsuwając na bok wszystkie złe myśli.
-Ja po prostu...no...zdenerwowałem się.-zaczął przejęty przybliżając się-To był nasz dzień,a zepsuł go jeden telefon.
-Wieeem,mi też to się nie spodobało.-odpowiedziałem kładąc ręce na jego klatce piersiowej-Dlaczego nie odpierałeś telefonu ?-dopowiedziałem szybko,unikając tym samym dalszych pytań na poprzednich temat.
-No...-zaśmiał się-telefon mi się rozładował a ładowarka przepadła...-zmniejszył odległość między nami.
-To typowe dla ciebie.-także się zaśmiałem.
Christian przysunął się jeszcze bliżej i pocałował mnie,oczywiście z wzajemnością.
-Dobra,skoro jest między nami ok to ja muszę lecieć.-powiedziałem z uśmiechem i odepchnąłem go lekko abym mógł wyjść.
-Mogę wpaść wieczorem ?-zapytał z wielkim entuzjazmem,uśmiechając się przy tym.
-Ty ?-odwróciłem się udając że go nienawidzę.-Zawsze.-uśmiechnąłem się do niego.
Zaśmiał się i pokręcił głową patrząc na mnie. Puściłem mu oczko biorąc zakupy i zniknąłem za murem.
                                 *                                *                       *
Wróciłem do domu,kładąc mamie na blacie torbę z zakupami cały czas się uśmiechając.
-A tobie co tak wesoło ?- spojrzała na mnie srogo wyjmując makaron z torby.
-A nic.-okręciłem głowę w bok próbując uniknąć jej spojrzenia.
Zmarszczyła tylko brwi i zaczęła przyrządzać kolację. Udałem się do salonu,lecz gdy zobaczyłem kto tam jest,postanowiłem zrezygnować.
-Hej młody,chodź tu.-powiedział Paul.
Niechętnie cofnąłem się,i stanąłem obok kanapy na której siedział.
-Co jest ? Znowu mam ci przynieść piwo ?-westchnąłem zniechęcony.
-Nie tym tonem do mnie.-powiedział srogo.
Wywróciłem oczami i spojrzałem znowu na niego.
Wstał i podszedł do mnie.Spojrzałem na niego zdenerwowany. Przełknąłem ślinę i patrzyłem na jego kolejne ruchy. Cofnąłem się o krok. Miałem ochotę uciec do swojego pokoju.
 -Nie odstawaj mi więcej takich scen  jak wczoraj,zrozumiano ?-powiedział cicho wskazując palcem na mnie.
Szybko pokiwałem głową,patrząc w jego oczy ze spojrzeniem ''zostaw mnie''. Spojrzał na mnie od góry do dołu i wrócił na swoje miejsce na kanapie. Spuściłem głowę i chciałem zacząć iść do góry,gdy drzwi otworzył Clinton,trzymający w ręku torbę.
-Witam rodzinko !-uśmiechnął się do mnie i wszedł do domu.
-Clinton !-uśmiechnąłem się szeroko,podszedłem do niego i mocno go przytuliłem-jak super że jesteś.-powiedziałem głośno-na prawdę,zajebiście że jesteś.-wyszeptałem mu do ucha,oderwałem się,spojrzałem na Paula,a następnie na niego.
-Rozumiem.-zmarszczył usta,poklepał mnie po ramieniu i ruszył do kuchni.
Clinton był optymistą-zawsze pozytywnie nastawiony do każdej sytuacji i każdej osoby. Był idealny jako brat-zawsze pomocny,można było też się z nim pośmiać i pożartować. Zachowaniem przypominał mojego rówieśnika,ale umysłem miał 21 lat.

Clinton postawił torbę w rogu. Mama podeszła i z uśmiechem przytuliła go,a ponieważ kończyła robić kolację zaprosiła wszystkich do stołu,w tym oczywiście Paula. Wszyscy usiedli i zaczęli jeść.
-W jakim celu przyjechałeś ?-zapytał Paul marszcząc brwi patrząc na przybysza.
-No...po prostu przyjechałem odwiedzić rodzinę,czy to aż takie dziwne ?-powiedział Clinton zdziwiony-Nie no,zalało nam szkołę i odesłali nas na jakiś czas. W sumie to dobrze bo wreszcie miałem czas was odwiedzić. Mam teraz tyle zajęć że nie wyrabiam. Nie wiem czy to dozwolone,ale raz zrobili nam 4 sprawdziany jednego dnia! Siedziałem całą noc,a i tak dostałem ze wszystkiego 2.Przecież to nie możliwe żeby mając tyle nauki zdać wszytko na pozytywną ocenę. No w końcu jesteśmy tylko ludźmi,a nie jakimiś maszynami które mają nie wiadomo ile energii.A pro po energii i nauki,ciężko się tam uczyć,ponieważ jak to studenci-ciągle imprezują i takie tam,więc praktycznie hałas jest tam 24/7. Niektórzy jeżdżą do rodziców żeby się pouczyć,ale no cóż,niestety nie wszyscy mają taką możliwość. Na moje nieszczęście Jesse należy do imprezowiczów więc też spokoju nie daje.-zaczął opowiadać. Zawsze dużo mówił.Ja i mama się już do tego przyzwyczailiśmy,ale jak widać Paula to denerwowało. Nie wiem czemu,ale cieszyłem się że Paul się denerwuje,nie na mnie i wie,że nie może tej osobie nic zrobić.

                                                    *Christian*

Za chwilę miałem zamiar zbierać się do Mitchela,postanowiłem jeszcze przed wyjściem sprawdzić powiadomienia. Niespodziewanie dostałem wiadomość od Stevea.
Z niewiadomych mi przyczyn,Steve nie przepadał za mną. Nigdy mnie nie uraził,ale widziałem to po jego morderczych spojrzeniach na mnie.
Steve: hej
Ja: hej
Steve: jak tam u ciebie ?
Ja: em,dobrze,zaraz idę do Mitchela
Steve:  swojego chłopaka ?

----------------------------------------------------------------------------


Na uwagę @lunescho dodaję tło za postem :)
Przepraszam za błędy,jeśli są takie. Poprzedniego rozdziału nie sprawdziłam dokładnie więc mogły one wystąpić,ale ten postarałam się napisać dobrze. Dziękuję za czytanie.

piątek, 13 grudnia 2013

Rozdział 2.

Rano wstałem,wyszykowałem się i o 7 byłem już w cukierni. Były już tam jakieś 3 kobiety które szykowały się do pracy. Przeszedłem koło nich.
-Dzień dobry.-powiedziałem do nich z uśmiechem idąc w stronę wieszaka i zakładając fartuch który kasjer też niestety też musiał nosić.
-O,dzień dobry.-odpowiedziały.
Ruszyłem w stronę mojego stanowiska i poukładałem kilka wyrobów na wystawę. Był ranek,czyli niedługo ludzie zaczną przychodzić aby kupić coś na śniadanie.
                                                  *                                *                                      *
Było już około godziny 7. Na dworze zaczynało robić się ciemno. Nagle po sklepie rozległ się dźwięk otwieranych drzwi,w których  progu staną Christian. Mitchel kończąc przecierać blat uniósł głowę i spojrzał na niego z uśmiechem. Christian wszedł głębiej zamykając za sobą drzwi i ruszył w kierunku lady. Mitchel wyprostował się i oparł o ladę krzyżując ręce. Christian podszedł i stanął naprzeciw niego.
-Hej.-powiedział z uśmiechem.
-Hej.-odpowiedział Mitchel po czym zaśmiał się,chwycił go za tył głowy i przyciągnął do siebie całując.
Tkwili przez chwilę w tej pozie po czym zaśmiali się i oparli swoje czoła o siebie.
-Ooo.-mruknęły dwa głosy postaci wysuwających swoje głosy zza futryny.
Spojrzeli na nie w tym samym momencie i zaśmiali się. To były dwie dobre przyjaciółki mamy Mitchela.  Lekko odepchnął Christiana,wyprostował się i ruszył w kierunku zaplecza na którym znajdował się wieszak. Zdjął fartuch i odwiesił go. Zauważył Christiana stojącego u progu.,więc podszedł do niego.
-One to widziały.-zaczął szeptem Mitchel.-I znając życie powiedzą o tym mojej mamie.-westchnął patrząc mu w oczy.
Christian wykrzywił usta i spojrzał w bok.
-Pogadaj z nimi żeby jej nie mówiły.-odpowiedział cicho.
Mitchel kiwnął głową i podszedł do nich.

Zdecydowanie wolałem żeby mój związek z Christianem pozostał w tajemnicy przed resztą świata. Jak wiadomo,moje relacje z mamą nie były aktualnie zbyt dobre,więc tą wiadomością mógłbym ją jeszcze bardziej ''rozdrażnić'',dlatego wolałem jej o tym nie mówić. Pomijając to,że jeszcze bardziej nie chciałbym aby moi rówieśnicy i dalsze roczniki z mojej szkoły także się o tym dowiedziały. Dlaczego ? Jak zwykle powodem jest brak tolerancji z ich strony.  Na całe szczęście ja i moich 4 znajomych(w tym Christian) byliśmy tak zwanym ''marginesem społecznym'',przez co szkolne gwiazdy nie zwracały na nas uwagi. Cieszyło nas to,ponieważ nie byliśmy tak jak niektórzy gnębieni przez Jima i jego paczkę.

-Przepraszam,mam do pań prośbę...-zaczął aby zwrócić na siebie ich uwagę.-Czy mogłyby panie nie mówić mojej mamie o tym...co przed chwilą panie widziały ?-spojrzał na nie błagająco.
Spojrzały na siebie a następnie na niego.
-To twoja mama nie wie ?-zapytała jedna z nich marszcząc brwi.
-No...nie,nie wie i wolałbym żeby tak pozostało.-powiedział stanowczo.
-No dobrze,skoro to dla ciebie takie ważne Mitchel,to będziemy milczeć.-wzruszyła ramionami.
-Dziękuję.-posłał im ciepły uśmiech odchodząc w stronę Christiana a następnie chwycił go za rękę i wyprowadził z budynku,po czym zaczęli iść w stronę przedmieścia.
-Powiedziały że będą milczeć.-zaczął Mitchel.-Ale i tak przeszkadza mi to że wiedzą.
-Pfff,to twoja wina.-zaśmiał się Chrystian.
-O jezu,dzięki za pocieszenie.-spojrzał na niego z uśmiechem.
-Oj tam,-Chrystian objął Mitchela przekładając rękę przez jego ramię.-spokojnie,pójdziemy do mnie,zrobimy sobie popcorn,włączymy film itd itp i zapomnisz o tym.-powiedział po woli z uśmiechem patrząc na niego.
-Eh,no dobra.-westchnął ciężko Mitchel.

Weszliśmy do jego domu i zamierzałem udać się do salonu,ale Christian od razu pobiegł na górę wołając,abym też tam poszedł. Spełniłem jego prośbę i poszedłem za nim. Wszedłem do jego pokoju i usiadłem na łóżko,a on szukał czegoś w szafie. Po chwili wyciągnął z szafy małe pudełeczko i kucnął przede mną.
-Chcesz mi się oświadczyć ?-zażartowałem zdziwiony.
-Co ? Pojebało cię ?-zmarszczył brwi śmiejąc się.-Chyba zapomniałeś co dzisiaj jest.
-Nikt nie powiedział że zapomniałem.-powiedziałem z uśmiechem patrząc mu w oczy.
Odwzajemnił to i otworzył pudełeczko,po czym wyjął z niego srebrny łańcuszek z przyłączonym do reszty napisem ,,forever''. Zarumieniłem się,ponieważ wiedziałem że jest on przeznaczony dla mnie,i czułem się niezręcznie z powodu tego że nic dla niego nie miałem z okazji naszej drugiej rocznicy.
-Nie musiałeś...-zacząłem przyglądając się jego reakcji.
-Nie musiałem ale chcę.-powiedział stanowczo,wstał i usiadł za mną zakładając łańcuszek na moją szyję a następnie zapinając go.
Odwróciłem się w jego stronę siadając w siadzie skrzyżnym. Chwyciłem do ręki wisiorek i spojrzałem na niego.
-Christian,on jet piękny.-powiedziałem zachwycony.
-Bo dla ciebie,czyli musiał być najlepszy.-zaśmiał się patrząc w ten sam punkt co ja.
Puściłem go a on opadł pomiędzy moje obojczyki. Uniosłem głowę i spojrzałem na mojego chłopaka.
-Ale trochę mi głupio że ja nic dla ciebie nie mam...-przygryzłem dolną wargę i spojrzałem przepraszająco.
-Kochanie,twoja obecność jest wystarczająco wspaniałym prezentem dla mnie.-powiedział z uśmiechem.
Westchnąłem z uśmiechem i spuściłem głowę. Christian przysunął się bliżej i chciał pocałować mnie w policzek,lecz ja wyprzedziłem jego gest i obróciłem głowę co spowodowało że nasze usta się zetknęły. Zaśmiał się i pocałował mnie,a ja to odwzajemniłem. Położył ręce na moich ramionach,delikatnie pchając mnie na łóżko. Gdy się położyłem,cały czas mnie całując przełożył jedną nogę i usiadł na mnie. Położyłem dłonie na jego klatce piersiowej,ponieważ cały czas był nachylony nade mną całując mnie. Nagle zadzwonił mój telefon. Wzdrygnąłem się przerywając tym samym nasz pocałunek. Słysząc kolejne dźwięki dochodzące z mojego telefonu,westchnąłem i zacząłem prawą ręką szukać kieszeni w której się on się znajdował.
-Weź tą nogę,muszę odebrać...-powiedziałem zawiedziony faktem,że na przerwano.
Christian pochylił głowę i zaczął delikatnie całować moją szyję. Zamknąłem oczy i wziąłem głęboki wdech.
-Nie,nie musisz...-mruknął nie przerywając czynności.
Przez tą chwilę nie chciałem aby przestawał,lecz niestety musiałem to przerwać.
-Muszę...-wydusiłem i zacząłem lekko odpychać go od siebie.
Zawiedziony wyprostował się i usiadł obserwując jak wyjmuję telefon,a następnie przykładam go do ucha.
-Halo ?-odebrałem patrząc w sufit.
-Przyjdź szybko do domu.-usłyszałem głoś Paul'a,po czym rozłączył się.
Spojrzałem zdziwiony na telefon po czym schowałem go. Spojrzałem na Christiana i wykrzywiłem usta. Patrzył na mnie bez żadnych emocji.
-Muszę iść.-powiedziałem cicho.
Jak wiadomo moje kontakty z Paul'em nie były zbyt dobre,więc wolałem nie ryzykować i nie denerwować go,chociaż dla niego moja obecność była już wystarczająco denerwująca.
Christian wywrócił oczami i westchnął.
-Akurat dzisiaj ?-zaczął zdenerwowany-Mieliśmy ten wyjątkowy wieczór spędzić razem...
-Oj no wiem...-zacząłem mówiąc przeprosinowym tonem.
-Dlaczego jak Paul czegoś chce od ciebie,od razu do niego lecisz ?-zmarszczył brwi.
-No bo...-wydukałem nie wiedząc co powiedzieć.
Spojrzałem na niego i wyczytałem,że oczekuje odpowiedzi.
-No...tak jakoś.-zmarszczyłem usta.
-Sprzeciw mu się,nie jesteś jego służącym na zawołanie.-powiedział szybko.
-To by nie był dobry pomysł...-wymamrotałem.
-Dlaczego ?-powiedział i przejechał palcem po moim podbrzuszu w miejscu,gdzie podwinęła się moja bluzka.
Przeszły mnie ciarki. Christian dobrze wiedział że tam było moje czułe miejsce,dlatego też robił to specjalnie,ponieważ nie chciał abym odchodził.
Przygryzłem wargę i obróciłem głowę w bok.Przejechał jeszcze kilka razy palcem w tym miejscu,co doprowadzało mnie do szału.
-Muszę iść...-powiedziałem cicho i zmarszczyłem brwi.
-Nieee-przeciągnął smutny po czym nachylił się nade mną i pocałował za uchem.
Przez tą chwilę czułem się jak w niebie,aż zdałem sobie sprawę że jeśli zaraz nie znajdę się w domu,Paul nie będzie z tego powodu zadowolony.
-Christian przestań,muszę już iść.-powiedziałem głośno i stanowczo.
Szybko oderwał się ode mnie,zszedł i usiadł obok.
-No dalej,skoro ci się tak śpieszy to leć.-powiedział zdenerwowany.
Usiałem i spojrzałem na niego z litościwym spojrzeniem,ale on pozostawał twardy.
Wstałem po woli z łóżka i niechętnie podszedłem do drzwi.Oparłem rękę o futrynę i spojrzałem w stronę Chrisitana.
-Przepraszam.-powiedziałem smutny,lecz on to zignorował i spojrzał w okno.
Westchnąłem ciężko i wyszedłem z przejścia,zszedłem po schodach i wyszedłem z domu. Po kilku minutach znalazłem się przed domem. Wszedłem szybko i stanąłem w salonie. Ujrzałem Paula siedzącego na kanapie,a na dwóch sąsiednich fotelach jakiś mężczyzn.
-O co chodzi ?-zapytałem oddychając jeszcze chłodnym,wieczornym powietrzem.
-Weź podaj nam piwo z lodówki.-powiedział rozluźniony.
-I tylko po to miałem tu przyjść ?-zapytałem zdziwiony rozkładając ręce.
-A co ty se myślałeś ?-zmarszczył brwi patrząc na mnie.
Zamurowało mnie. Zazwyczaj starałem się  być miły dla niego,żeby go nie denerwować,co skończyło by się tym,że oberwało by mi się za to,ale teraz miałem to gdzieś. To było przegięcie,że kazał mi przyjść do domu tylko po to,aby podać mu piwo.
-Kazałeś mi przyjść do domu tylko po to,żebym podał ci jakieś jebane piwo ?-powiedziałem zdenerwowany.
-Tak.-prychnął.
Przejechałem ręką po włosach. Christian miał rację,powinienem się mu postawić,nie jestem jego służącym.
-Ja pierdole...-powiedziałem cicho i westchnąłem.
-Ja czekam.-powiedział tym razem poważniej,Paul.
-Sam se podaj.-powiedziałem i ruszyłem w stronę schodów.-Nie masz pojęcia co zepsułeś tą twoją zachcianką.-zawołałem.
-Szczerze ? Nie obchodzi mnie to.-odpowiedział.
,,No i dobrze,pierdol się.''-pomyślałem i poszedłem na górę do swojego pokoju.

--------------------------------------------------------------------------

Jeśli czytasz,daj komentarz,to motywuje.
Dziękuję x

środa, 20 listopada 2013

Rozdział 1.

   Wracałem późnym popołudniem ze szkoły,ponieważ po zajęciach mieliśmy zostać i przymusowo pomóc przystrajać sale na wysęp kółka teatralnego. Dostałem sms'a od mamy w którym napisała że wróci później. Przyśpieszyłem więc widzą,że zaczyna robić się ciemno. Po kilku minutach szybkim marszem dotarłem do cukierni w której pracowała moja mama. Także ja tam pracowałem,ale tylko w weekendy,wakacje,ferie itp. Lubiłem tą pracę,nawet bardzo. Nie przeszkadzało mi to że byłem tam jedynym chłopakiem,a wokół mnie chodziło pełno dorosłych i starszych kobiet. Były bardzo miłe,zabawne i po prostu uwielbiały zaczepiać mnie lub wypytywać o moje życie towarzyskie.
Od czasu kiedy mama poznała Paul'a zrobiła się strasznie oschła i wredna,a zwłaszcza dla mnie. Kiedyś mogłem z nią pogadać,tak na spokojnie,a teraz nie pamiętam kiedy ostatnio prowadziliśmy taką rozmowę.
                                                                          *

Będąc jeszcze w drodze zauważył światło zapalone w sypialni jego mamy i Paul'a. Pomyślał,że to pewnie jego mama zostawiła włączone światło rano przed wyjściem. Wszedł do domu,po czym poszedł szybko na górę i otworzył drzwi od pokoju w którym świeciło się światło. Otworzył szeroko oczy widząc Paul'a leżącego na wymalowanej blondynce. Otworzył lekko usta ze zdziwienia i skamieniał. Paul spojrzał na niego.
-Wypierdalaj !-krzyknął ze złością.
Po chwili ocknął się i zamknął drzwi. Stał chwile w tym miejscu słuchając z obrzydzeniem ich jęków.
Szybko ruszył w stronę kuchni. Stanął w miejscu i  pomyślał chwilę. Wyciągnął pomidora i zaczął go kroić. Nagle usłyszał,że Paul i dziewczyna schodzą po schodach i kierują się do wyjścia. Ukradkiem spojrzał jak Paul odprowadza ją do drzwi,po czym umawiają się na kolejny termin. Usłyszał trzask i przeszły go nerwowe dreszcze,ponieważ wiedział że rozzłościł Paul'a.
                                                                              *
Poczułem nagłe szarpnięcie za ramię,po czym zostałem pchnięty na szafkę. Zanim zdążyłem zorientować się co się dzieje,Paul wymierzył mi mocne uderzenie z pięści w policzek,co spowodowało że moja szyja się okręciła.
-Co ty sobie kurwa wyobrażasz ?-mówił wściekły.
-Ja...-próbowałem coś powiedzieć ale zanim dokończyłem uderzył mnie ponownie z pięści,lecz tym razem w drugi policzek.
-Nic nie widziałeś i nic nie słyszałeś,zrozumiano ?-zmarszczył brwi patrząc złowrogo na mnie.
-Tak.-odpowiedziałem szybko patrząc na podłogę.
-No ja myślę.-warknął na mnie,po czym odepchnął w bok stając  przy szafce i dokańczając zaczętą przeze mnie kolację.
Nie chciałem robić więcej problemu,więc wszedłem po schodach i udałem się do łazienki. Spojrzałem w lustro i poczułem  w ustach dziwny posmak,więc splunąłem i jak się okazało,była to krew.  Wziąłem szybki prysznic,przebrałem się w pidżamę i udałem do pokoju. Położyłem się zmęczony dniem do łóżka i postanowiłem napisać do Christiana.

ja: hej
Christian: siema kocie,co u ciebie ?
ja: dobrze :) a u ciebie ?
Ch: całkiem,całkiem.  Moi rodzice jutro jadą na 2 dni do cioci,więc chata wolna hehe.
ja: zazdroszczę :/ u mnie albo Paul albo mama na zmianę.
Ch: uj,to wbijasz ?
ja: jasne,ale dopiero wieczorem bo przecież idę jutro do cukierni.
Ch: a no tak,racja. to przyjdę po ciebie ;) o której kończysz ?
ja: o 18
Ch: ok,czyli przyjdę o 18 po ciebie
ja: spoko :3
Ch: teraz  idź spać
ja: a co ty moja matka ?
Ch: po części pełnię jej rolę .-.
ja: pfff,dobra. dobranoc <3
Ch: kolorowych :)

Z Christianem jestem już prawie 2 lata. Zaczęło się w 1 gimnazjum,gdy zacząłem spostrzegać w nim kogoś więcej,niż tylko mojego najlepszego przyjaciela.  Rok tłumiłem to w sobie,aż w końcu w 2 klasie on wyznał że też to czuje. Pogadaliśmy chwilę o tym i tak wyszło że jesteśmy razem. Nigdy nie zapomnę tego dialogu
,,-czyyyli jesteśmy razem ?
-tak,chyba tak.
*Zastanowił się chwilę i spojrzał na mnie*
-Jiii,czyli mam chłopaka.-zaśmiał się.''

------------------------------------------------------------------
Wiem że rozdział krótki,ale to dopiero początek wspaniałej historii.

niedziela, 18 sierpnia 2013

Prolog.

   Nazywam się Mitchel Cave,mam 16 prawie 17 lat i mieszkam na przedmieściach Brisbane. Niedawno zaczął się nowy rok szkolny. Razem z moim przyjacielem Christian'em postanowiliśmy że pójdziemy do tej samej szkoły średniej. Szybko znaleźliśmy nowych znajomych. Moje życie odkąd pamiętam nigdy nie było usłane różami. 2 lata temu mój ojciec zostawił mamę, spakował swoje rzeczy i wyszedł. Na zawsze. Nie wiedziałem dlaczego. Dziwiło mnie jednak zachowanie mamy-o dziwo przez cały czas miała się dobrze,zachowywała się tak,jakby mój mój ojciec nigdy nie pojawił się w naszym życiu. Była atrakcyjną kobietą,więc szybko znalazła sobie nowego kochana. Nazywał się Paul. Od pierwszego dnia kiedy go poznałem,sprawiał wrażenie kryminalisty,który złapał pierwszą lepszą panienkę mającą zapewnić mu byt. Clinton podzielał moje zdanie,ale studiował na drugim końcu miasta,więc wypowiadanie się na ten temat zostawiał mnie. Gdy Paul się do nas przeprowadził moje życie zamieniło się w koszmar. Ból fizyczny i psychiczny był codziennością. Posiniaczone miejsca chowałem pod ubraniem. Prawda,mam 16 lat i powinienem umieć się jakoś obronić przed Paul'em, ale byłem po prostu za miękki i słaby. Dlaczego nie powiedziałem mamie? Chciałem,ale Paul groził że jeśli na jaw wyjdzie jego niezrównoważenie psychiczne-tego nie powiedział,ale domyśliłem się-zrobi z nią to co ze mną. Panicznie bałem się tego mężczyzny,robiłem wszystko żeby nikt nawet się nie domyślił prawdy o nim. Udawałem przed światem, że wszystko jest ok, ale realia były zupełnie inne. Jedynym powodem dla którego się uśmiecham i jest sekretny związek z Christan'em. Kochałem go ponad wszystko. Był opiekuńczy i delikatny wobec mnie,pomagał i pociesz w trudnych chwilach-podobnie jak najlepszy przyjaciel,którym także dla mnie był.
Miałem nadzieję, że Paul odejdzie,znikną problemy,ale jak na ironię doszło milion dodatkowych kłopotów.

--------------------------------------------------------